*Środa, 3.09.2006r. godz 8,00
Lekcje zaczynają się matematyką, po małym spóźnieniu do klasy wchodzi Marcela wszyscy siedzą na swoich miejscach i nikt nie zwraca uwagi że dziewczyna się spóźniła, takie tu już obyczaje.
-hmm pan od matmy to też niezłe ciacho :-) /myśli/ Nazywa się Wiktor Nowak, gdyby on uczył każdą klasę, to pewnie nikt ze szkoły nie chodziłby na waksy z tego przedmiotu hehe :-)
#dryyyyy
-o już przerwa, czas zwiedzić szkołę, ok mamy dwa boiska, za salą gimnastyczną jest taki mały plac, tam można iść na fajkę, sklepik szkolny też niczego sobie zwłaszcza że sprzedaje tam dość ciekawy gostek ma długie proste włosy sięgające prawie pasa, ubiera się w ciemne ubrania przeważnie czarne sponie, szara bluzka do tego szelki i glany. Może się z nim zaprzyjaźnię kiedyś... hmm nie jest taka zła ta szkoła.
Ok wracam na lekcje...
*5 godz później
-Teraz jeszcze tylko wf i do domu, eh nie chcę mi się ćwiczyć.
Po tylu godzinach mordęgi w ławkach na końcu dali wf, odpuszczę go sobie. Idę na salę siadam na ławce. Dziewczyny grają w siatkę. Nagle podchodzi do mnie Baśka ulubienica naszej w-f istki
- hej nowa czemu nie ćwiczysz?
- powiedz pani że... zapomniałam tenisówek :p i jestem Marcela :p
- a spoko
-Baśka to następna po gwieździe ulubienica naszej klasy, choć Baśka to bardziej ulubienica chłopców heh, szaleją za nią i nie dziwię się im, jest szczupła, ma wyraźnie zaznaczoną talię, długie ciemne włosy, które przeważnie nosi w kucyk. Gdybym była facetem, też bym się za nią obejrzała hehe.
Już w-f dobiega końca, 10 min do końca, dziewczyny maszerują do szatni ja też zaraz stąd idę, nagle patrzę a na salę gimnastyczną wchodzą jacyś chłopcy, myślę sobie pewnie idą do tej Baśki, ale nie zatrzymali się przede mną, patrzą chwilę po czym jeden podaje mi karteczkę i odchodzą... Jutro park centralny
godz 11.00 Kacper.
Jeeej... czyżby największe ciacho w klasie zaprosiło mnie na randkę? Jaram się *U* (...)
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz